piątek, 30 października 2015

Monument 14 Odcięci od świata Emmy Laybourne

 

Jeśli jesteś zakupoholikiem z pewnością byłbyś zachwycony, gdyby zamknięto Ciebie w supermarkecie choćby na jedną noc. 
Tak samo jak każdy książkoholik, gdyby tylko miał możliwość ogłosiłby księgarnię swoim nowym domem.
Jednak czy śmiałbyś się gdybyś został w tym supermarkecie uwięziony, zamknięty, odizolowany od świata na zewnątrz?

Mama kupowała książki maniakalnie, jakby bała się, że przestana je drukować.

Bo właśnie tak  wyobraża sobie ten czas Emmy Laybourne, ukazując przed swoimi czytelnikami przerażającą wizję przyszłości. 
Rok 2024, rok w którym mało kto rozstaje się ze swoim mini tabem, nie wspominając już o internecie.
 Zwyczajny poranek. 
Dean ze swoim młodszym bratem Alexem oraz z wieloma innymi niewyspanymi dzieciakami jedzie szkolnym autobusem. 
Nic nie zwiastuje tego, że już za parę chwil z nieba zacznie spadać grad wielkości piłek tenisowych, Stany Zjednoczone zaleje ogromna fala tsunami, a ze zniszczonego ośrodka wojskowego wydostanie się tajemnicza broń chemiczna. 
Rozpoczyna się walka o przetrwanie, ale nie dla dzieci z autobusu szkolnego, które znajdują schronienie w pobliskim supermarkecie.
   
Mówiłem tylko to co już wiedział.
Tak się robi, zdobywasz czyjeś zaufanie zdradzając własne sekrety.


Po tej książce spodziewałam się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego co dostałam. 
Wydawało mi się, że "Odcięci od świata" będzie kolejną banalną, schematyczną do bólu dystopią, a tymczasem książka przeszła moje najśmielsze oczekiwania. 
Nie spodziewałam się, że aż tak przywiąże się do głównych bohaterów i że aż tak zatracę się w tej historii.
 Autorce udało się sprawić, że czułam się jakbym rzeczywiście brała udział w opisanych wydarzeniach. 


A gdy był już ciepło ubrany, łącznie z tymi durnymi skarpetkami, jeszcze roztarłem mu plecy. Tak. Zapewniam was, że czułem się przy tym równie zażenowany jak teraz, kiedy o tym piszę. Ale czułem pod palcami, że jego chude ciało rozluźnia się troszkę, więc masowałem dalej . Uznałem, że to dobry znak kiedy kilka minut później wycharczał:
-Gardło mnie boli.




Ledwie przeczytałam kilka pierwszych zdań i już przepadłam.
Na samym początku dzieje się naprawdę sporo i bardzo trudno było mi odłożyć „Monument 14” choćby na chwilę. 
A im głębiej wchodziłam w tę historię, tym bardziej byłam nią oczarowana. 
Przewracałam kolejne strony i śledziłam losy moich ukochanych bohaterów: sympatycznego Deana, który jest narratorem powieści, upartej i nieprzewidywalnej Astrid i, rzecz jasna, gromadki kochanych dzieciaków, które są tutaj najważniejsze – nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy tylko którekolwiek z nich pojawiało się na scenie. 
Przyglądałam się, w jaki sposób nowi mieszkańcy supermarketu próbują uporządkować sobie życie, dzieląc się obowiązkami i wybierając przywódców, tworząc malutkie społeczeństwo. 
Wspaniale został też poprowadzony wątek miłosny, który, w przeciwieństwie do większości antyutopii, nie jest najważniejszy w tej powieści. 
Czy można by było chcieć czegoś więcej?

Ale ja wierzę w niebo. Wierzę, że idą tam wszystkie piękne dusze. Ludzie innych wyznań wierzą w inne rzeczy. I dobrze. W cokolwiek wierzą, to im się przytrafi po śmierci. Myślę, że każdy z nas tworzy własne niebo.


„Monument 14” jest jak doskonały eliksir, który składa się z takich elementów, jak pełnokrwiste postacie, nieprzewidywalne, mocne zakończenie czy mistrzowskie budowanie napięcia. 
A to tylko niewielka namiastka tego, co czeka Was przy lekturze tej książki. 
W dobie coraz to bardziej schematycznych i zwyczajnie nudnych antyutopii napisanych przez ludzi, którzy za wszelką cenę chcą powtórzyć sukces Suzanne Collins, autorce udało stworzyć się coś świeżego, ciekawego. 
Coś, co bez żadnych wyrzutów sumienia mogę nazwać jedną z lepszych książek które przeczytałam. 

Przyszła noc i zapadła ciężko.
Nie jakby Bóg nakrył ziemię kocem, 
Ale jakby ktoś zdmuchnął świeczkę. 
Nagle i zupełnie.
Ciemność. Tak po prostu.

Moja ocena 6/6 

Mam nadzieję, że recenzja wam się spodobała i będziecie dalej czytać naszego bloga :) Bardzo chciałabym was przeprosić, za to, że tyle czasu nie było żadnego posta ale to wszystko przez szkołę i chorobę, moją i Julki.
~Magda





sobota, 24 października 2015

Recenzja Love, Rosie/Na końcu tęczy Ceceli Ahern

RECENZJA  MOŻE ZAWIERAĆ SPOJLERY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ 


"Love, Rosie" lub jak kto woli "Na końcu tęczy" jest jedną z tych książek na które nie zwróciłabym uwagi gdyby nie nowo powstała ekranizacja. 
Zapowiadająca historię wieloletniej przyjaźni potrafiącej przetrwać wszystko postanowiłam sięgnąć po książkę i dać jej szansę.

Pozostawiłam więc moją cudowną, inteligentną rodzinę, zanurzyłam się w ciepłej kąpieli i zaczęłam rozważać samobójstwo przez utopienie. Potem jednak przypomniałam sobie o resztkach ciasta czekoladowego w lodówce i wynurzyłam się, nabierając powietrza w płuca. Dla niektórych rzeczy warto żyć.

Rosie i Alex to przyjaciele od urodzenia. 
Razem przeżywali szkolną codzienność, pierwsze wzloty oraz upadki i pierwsze miłości oraz rozczarowania. 
Na rok przed ukończeniem szkoły Alex jest zmuszony wyprowadzić się z 
Dublina na studia w Bostonie, dzięki czemu rozdziela się ze swoją bratnią duszyczką.
Rosie, której marzeniem od dziecka było studiowanie czegoś związanego z hotelarstwem wie, że za rok znów się spotkają, gdy przyjdzie im studiować w jednym mieście. 
Jednak wszystkie jej plany giną pod gruzami, gdy po balu absolwentów dziewczyna zachodzi w niespodziewaną ciąże z chłopakiem, który ją zostawia. 
Jej życie zaczyna obracać się wokół nowo narodzonego dziecka oraz wokół nowo napotkanych problemów.
Alex w tym czasie spełnia marzenia o zostaniu lekarzem, nawiązuje nowe znajomości oraz romanse. 
Pomimo dzielącego ich dystansu zarówno w odległości fizycznej jak i w poziomie życia ich przyjaźń przetrwa i będzie świadkiem ich wieloletniej historii.


(...) Ty zasługujesz na dużo więcej - na kogoś, kto będzie Cię kochał w każdej sekundzie Twojego życia, kto będzie myślał o Tobie nieustannie, zastanawiając się, co w tej chwili robisz, gdzie jesteś, z kim jesteś i czy czujesz się dobrze. Potrzebujesz kogoś, kto pomoże ci spełniać marzenia i kto ochroni Cię przed tym, czego się obawiasz. Powinnaś mieć u swego boku kogoś, kto będzie traktował Cię z szacunkiem i kochał w Tobie wszystko, a zwłaszcza Twoje wady. Zasługujesz na życie z kimś, kto sprawi, że poczujesz się szczęśliwa, tak szczęśliwa, że wyrosną Ci skrzydła.
Co do samej książki jednym słowem oczarowała mnie, pomimo, że nienawidzę książek  w których nie ma dialogów.
Historia wydaje się być banalna, może i taka jest, ale jest również nietypowa oraz wciągająca od pierwszych stron, to zasługa bohaterów, których albo się kocha ale nienawidzi.
Dzięki temu, że widzimy wydarzenia  bohaterów z perspektywy listów, rozmów z czatu, e-maili znamy ich uczucia i możemy się w pełni wczuć w rolę Alexa czy Rosie.
Rzadko wzruszają mnie książki, ale ta jest inna.
Nie doprowadziła mnie do łez, ale sprawiła, że przez kilka godzin siedziałam otępiała i zastanawiałam się, a co gdyby ta książka potoczyła się inaczej?


To zabawne - jako dzieci wierzymy, że możemy zostać, kim chcemy, znaleźć się tam, gdzie zapragniemy, bez ograniczeń. Oczekujemy czegoś niezwykłego, wierzymy w magię. Potem dorastamy i mijają lata niewinności. W nasze życie wkrada się rzeczywistość i nagle zdajemy sobie sprawę, że nie możemy zostać tym, kim chcemy, i musimy się zadowolić czymś pośledniejszym.


Mam nadzieję, że recenzja wam się spodobała i dalej będziecie czytać naszego bloga. 
To do następnego razu ;)  ~Magda 

czwartek, 22 października 2015

Recenzja Love, Rosie

Znacie kogoś kto nie kojarzy P.S. Kocham Cię? Chyba nie ma takiej osoby. Dziś będę pisać o kolejnej książce Ceceli Ahern, która podbiła zarówno serca książkocholików jak i ekrany kin.

Historia opowiada o Rosie Dunne. Z początku nastolatce, która nie ma w życiu większych problemów, poza pryszczem na czole. Ma kochającą rodzinę, ukochanego przyjaciela Alexa i to daje jej szczęście. Sprawy komplikują się kiedy rodzice Alexa decydują o wyprowadzce na inny kontynent i musi on wyjechać z nimi. To pociąga za sobą szereg różnych zdarzeń, które odmieniają życie bohaterki.

Główna bohaterka jest bardzo samodzielna i zaradna życiowo. To jej cechy, które najbardziej podziwiam. Chociaż w życiu spotkała ją masa nieoczekiwanych sytuacji z każdą sobie poradziła a co więcej, dążyła do czegoś jeszcze. Zawsze starała się poprawić swoją sytuację. Poza tym jest niezwykle oddana ludziom, którym kocha. W pewnym momencie książki widzimy jej zawziętość. Choć już rok nie rozmawia z pewną osobą i bardzo jej tego brakuje, nie napisze pierwsza.
Bez obaw. Pogodzą się ;)


Chyba trzeba wspomnieć, że książka nie jest pisana w standardowy sposób. O wydarzeniach dowiadujemy się z emaili, listów, kartek okolicznościowych itp. Z początku może być to denerwujące, ale po pewnym czasie się do tego przekonacie. Zaufacie.

Akcja powieści toczy się przez wiele lat co moim zdaniem jest świetne. Kończy się bodajże kiedy Rosie i Alex są po sześćdziesiątce? Nie powiem wam dokładnie, ale coś koło tego.
Dzięki temu znamy całe życie bohaterów, ich zmagania z codziennością i problemami.

Ja książkę czytałam niecały rok temu, a moje uczucia do niej nie osłabły. Wręcz się nasiliły.
To moje 511 stron szczęścia i nic, nigdy tego nie zmieni.

Chciałabym napisać coś więcej, ale musiałabym zdradzić więcej fabuły a tego bardzo nie lubię, więc jak na mnie to będzie bardzo krótka recenzja. Jednak:
JEŚLI JESZCZE NIE CZYTAŁEŚ LOVE, ROSIE TO BIEGNIJ DO SKLEPU, ZAMÓW PRZEZ INTERNET, SIEDŹ NA WYCIERACZCE, CZEKAJĄC NA KURIERA, COKOLWIEK, BYLEBYŚ TYLKO PRZECZYTAŁ JĄ JAK NAJSZYBCIEJ!

To tylko na dzisiaj.
~Julka

A tu tradycyjnie zostawię email:
czytające.chochliki@wp.pl

wtorek, 20 października 2015

Recenzja "Fangirl"- druga strona medalu

Z postu Magdy dowiedzieliście się o niezwykłości książki "Fangirl" Rainbow Rowell. Moim zdaniem książka jest dobra, ale ma swoje wady. Już wyjaśniam.

Sam pomysł na historię jest bardzo oryginalny. We wszystkich młodzieżówkach historia opowiada o nieśmiałej, małomównej dziewczynie, która wiadomo spotyka popularnego, przystojniaka i od razu wiemy co się dalej stanie. Do tej książki autorka wprowadziła nutę świeżości.
Główna bohaterka- Cath  jest nieśmiała, ale ma pasje i wyobraźnie, dzięki której wiemy, że po prostu ma swój własny świat, w którym się ukrywa. Większość swoich myśli poświęca fanfikom, a czasami one krzyczą w jej głowie domagając się, żeby je zapisała.
Levi to ten, który powinien być wymarzonym księciem z bajki. Cath owszem widzi jego atrakcyjność, ale nie wykracza poza to. Przez 1/3 książki myśli, że jest on chłopakiem jej starszej współlokatorki, jednak prawda okazuje się nico inna. Levi to jeden z tego typu ludzi nie znających określenia pesymista. Uśmiecha się wszędzie i do każdego. Tak samo z rozmową. Nie ma osoby, z którą by nie porozmawiał.
Ostatnią postacią wartą omówienia jest moim zdaniem Reagan- współlokatorka Cath. Początkowo ich stosunki ograniczają się do -hej i -nie wrócę dziś na noc. Z czasem ulegają jednak zmianie. Reagan widząc, że Cath z nikim nie rozmawia i nawet nie zwiedziła campusu, postanawia się nią "zaopiekować". Razem z Levim zabierają ją w różne miejsca, albo proponują wspólne wyjścia. Mają nawet swoje wspólne przyzwyczajenia, jak obgadywanie ludzi w stołówce. Jednak kiedy sprawy się komplikują, wspiera Cath w sposób, którego nikt by się nie spodziewał.

Pomiędzy rozdziałami wplecione są fanfiki Cath lub oryginalne fragmenty Simona Snowa. Dla mnie, jako osoby, która nie lubi fantasy, było to ciężkie do przejścia. Na początku to czytałam, ale pod koniec kiedy Cath pisze jedną historię za drugą po prostu to omijałam.

Najbardziej podobało mi się, jak opisana była relacja sióstr bliźniaczek. Zawsze trzymały się razem, kiedy nagle jedna postanowiła się uniezależnić. Pojawiały się też przebłyski ich przeszłości, jak się wspierały, co robiły na poprawę humoru... To było mega fajne i przyjemne.

Na koniec zostawiłam najgorsze.
A mówię o zakończeniu książki. Ustalmy coś, Rainbow Rowell nie ma talentu do pisania zakończeń. Osobiście lubię, kiedy książka ma jasny koniec. Nie znoszę niedopowiedzeń. To zakończenie jest jak jedno wielkie niedopowiedzenie, ale żeby nie spoilerować osobom, które książki jeszcze nie przeczytały w tym momencie zamilknę.
Jeśli ktoś książki nie czytał to zachęcam, tylko nie oczekujcie od niej zbyt wiele, bo można się rozczarować.
~Julka

Tradycyjnie na dole zostawię email:
czytajace.chochliki@wp.pl

poniedziałek, 19 października 2015

Recenzja Fangirl Rainbow Rowell

Zacznijmy od tego o czym jest "Fangirl" Rainbow Rowell.


Wren i Cath to siostry bliźniaczki, pewnie myślicie ooo bliźniaczki pewnie są takie same w zachowaniu i w wyglądzie otóż nie Cath i Wren są do siebie podobne jak ogień i woda. 
Wren jest osobą, która chce w życiu spróbować wszystkiego, lubi imprezować, chodzić na randki, nie boi się niczego.
Za to Cath jest przeciwieństwem Wren. Woli siedzieć w pokoju i pisać fanfiction o  przygodach ich ulubionego bohatera książkowego Simona Snowa.
Obie dziewczyny idą do tego samego college'u, lecz ich drogi się rozchodzą. 
Cath ma ogromne problemy z zaklimatyzowaniem się w nowym miejscu bez Wren u swojego boku.
Pomimo tego, iż w internecie jest sławna za pomocą swoich fanfików, to w prawdziwym życiu wolałaby nie wychylać głowy poza pokój. Lecz nie jest to możliwe, ponieważ jej współlokatorka i jej
"chłopak" mają ku niej inne plany.


- Po co piszemy? - powtórzyła profesor Piper
Cath spojrzała na swój notatnik "żeby zniknąć".

"Fangirl" skupia się głównie na trzech wątkach.
Pierwszym z nich są problemy rodzinne, zostawienie ojca samego przez matkę, dzięki czemu sobie po prostu nie radzi. Przykładem tego są choćby stosy gotowych dań w lodówce oraz bałagan lub jak kto woli artystyczny nieład w całym domu.
Drugim z nich dotyczy pierwszych poważnych przyjaźni (no bo co to za przyjaźń z siostrą bliźniaczką na którą i tak jesteś zmuszona?) oraz pierwszych miłości lub jak kto woli zauroczeń.
Trzecim z nich odnosi się do fanfików - dziewczyna walczy z czasem, pewnie zastanawiacie się o co chodzi. Otóż Cath ma zamiar dokończyć swoją ostatnią część Rób swoje zanim ukaże się ósmy czyli ostatni tom przygód Simona Snowa - czy tylko mi to strasznie przypominało Harrego Pottera?
Wszystkie wątki w tej książce odrywają niesamowicie ważne role od samego początku aż do końca. 
Warto również dodać, że między normalnymi rozdziałami dodawane są fragmenty fanfiction Cath lub prawdziwej książki o Simonie Snowie.
To książka o tym jak duży wpływ ma na nasze życie literatura i jak wiele potrafi w nim zmienić.

- Czytałeś książki z serii?
- Widziałem filmy.
Cath tak mocno wywróciła oczami, że aż ją zabolało.


"Fangirl" może wydawać się zwykłą książką, lecz uwierzcie mi ta książka jest niezwykła.
Brak w niej ekscytujących/niespodziewanych momentów, czy emocjonujących fragmentów. Jest to po prostu zwykła książka o życiu zwykłej dziewczyny - a może niezwykłej, kto wie. Książka opowiada o miłości, przyjaźni, pasji, studiach, rodzinie, porzuceniu, chęci kontroli, lęku. 
Każda młoda osoba w pewnym momencie ma takie problemy i nie da się tego uniknąć, niestety. 
Szczerze mówiąc strasznie zżyłam się z główną bohaterką i kiedy skończyłam książkę byłam załamana.
- Przeczytaj mi swoje tajne sprośne opowieści fanowskie.
- Nie są sprośne.
- Trudno, i tak mi przeczytaj.



Nie mam pojęcia czemu ale styl pisania Rainbow Rowell strasznie skojarzył mi się ze stylem pisania Johna Greena. 
Oboje tworzą niesamowite, niebanalne książki które czyta się za jednym tchem. 
Jednak różni ich jedno. 
Postacie z książek Greena są nie raz przerysowane, no bo znajdź mi taką Alaske albo Grace w prawdziwym życiu, nie da się. 
Postacie z książek Rowell natomiast są realistyczne z krwi i kości, bo nie raz można spotkać taką Catch albo Eleonore w prawdziwym życiu. 
O wiele łatwiej utożsamić się z postaciami książek Rainbow Rowell właśnie dlatego tak strasznie podobała mi się ta książka, no bo przecież jestem identyczna jak Catch mogłabym całymi dniami siedzieć w pokoju, nie chodzę na imprezy i na randki, nie potrzebuję wianuszka znajomych wystarczą mi Ci którym mogę zaufać bezgranicznie. 
Wren to osoba, która zatraca się w życiu, nie boi się wyzwań i trudności, współlokatorka - Reagan uwielbia kontrolować wszystko i wszystkich i na koniec Levi, słodki, sympatyczny, mający cudowny styl chłopak, znajdźcie mi takiego w prawdziwym życiu a będę wam dozgonnie wdzięczna. 
Wszyscy oni sprawili, że nie potrafiłam się oderwać od tej książki i pokochałam ją całym sercem.

Nie sądzę, żebym się do tego nadawała. Do relacji chłopak-dziewczyna, osoba-osoba. Ja po prostu nikomu nie ufam. Nikomu. A im bardziej mi na kimś zależy, tym bardziej narasta we mnie pewność, że ta osoba się mną szybko zmęczy i będzie chciała się wycofać.


 

 Mam nadzieję, że recenzja wam się spodobała ~Magda

niedziela, 18 października 2015

Poznajmy się 2

Hejcia,
nazywam się Magda.
Jak już zauważyliście będę prowadzić tego bloga książkowego z moją przyjaciółką Julką.
Osoby które mnie nie znają twierdzą, że jestem grzeczna cicha i nieśmiała, pff bardziej pomylić się nie da haha.
Może teraz po krótkim wstępie opowiem coś o sobie interesuje się muzyką (uwielbiam Eda Sheerana i Shawna Mendesa), fotografią, architekturą no i oczywiście wszystkim co jest związane z książkami. Jestem typowym molem książkowym.
Moim ulubionym gatunkiem literackim są książki fantasy oraz książki postapokaliptyczne, ale uwielbiam gustować w różnych romansach (można uznać, że Julka mnie przekonała do tego gatunku).
To chyba na tyle z informacji o mnie - chcemy zostać z Julką dosyć anonimowe.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego założyłam bloga z przyjaciółką? Szczerze mówiąc zrobiłyśmy to z nudów, często czytamy takie blogi i już od dłuższego czasu zastanawiałyśmy się "a co by było gdyby tak założyć bloga?". Aż dzisiaj w końcu stwierdziłyśmy, że nie ma sensu dalej myśleć nad tym czy założyć bloga czy nie tylko przeszłyśmy do czynów.
Długo bawiłyśmy się z zakładaniem i wyglądem, ale w końcu nam się udało i oto jesteśmy.
Mam nadzieję, że przyjmiecie nas ciepło :) ~Magda

Poznajmy się

Hej,
Jestem Julka.
Może już zauważyliście, albo i nie, ale będziemy tego bloga prowadzić razem z moją przyjaciółką Magdą.
Mój post jest dopiero pierwszą częścią. W tej części postaram się wam trochę powiedzieć o sobie, o czym ja chciałabym pisać i co jest dla mnie ważne.
Więc może po kolei.
Osoby które mnie nie znają, mówię o prawdziwej mnie a nie tym kogo oni widzą, powiedziałyby, że jestem małomówna i zamknięta w sobie. Tak na prawdę do powiedzenia mam zawsze dużo a czasami trajkocze jak katarynka. Po prostu wole nie wdawać się w dyskusje z osobami, które udowadniają swoje racje tym, że potrafią głośniej mówić.
Szczerze, to boje się też odrzucenia, po części dlatego ten blog jest anonimowy- żeby nikt stąd nie mógł się przedostać do naszego prawdziwego życia i nas zranić.
Jeśli, więc dotrwałeś do tego momentu i nie podoba Ci się to co czytasz, zamknij stronę, zapomnij, wymarz z pamięci.
Jeśli, jednak zdecydowałeś się zostać  pewnie jesteś zainteresowany o czym będziemy pisać. O książkach oczywiście!
Zakładam, że recenzje będą pojawiać się podwójnie. Już wyjaśniam o co chodzi. Zazwyczaj kiedy szukasz recenzji książki wpisujesz "recenzja..." i odtwarzasz wszystkie karty gogle, a po przeczytaniu systematycznie je wyłączasz. U nas znajdziesz dwie recenzje tej samej książki, ale innych osób, o innych gustach.
Osobiście, chciałabym aby osoby, które to czytają zostały tu na dłużej. Jeśli Ci się spodobało-skomentuj. Miło byłoby usłyszeć jakieś pochlebne słowa, a po kilku miesiącach wiedzieć, że ta osoba dalej jest zainteresowana tym co piszesz.
Na razie to tyle.
~Julka

A gdybyś chciał się jakoś inaczej skontaktować, może masz jakiś problem lub chcesz po prostu napisać tu masz email (uwielbiam rozwiązywać cudze problemy, szkoda że ze swoimi tak dobrze mi nie idzie):
czytajace.chochliki@wp.pl