sobota, 24 października 2015

Recenzja Love, Rosie/Na końcu tęczy Ceceli Ahern

RECENZJA  MOŻE ZAWIERAĆ SPOJLERY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ 


"Love, Rosie" lub jak kto woli "Na końcu tęczy" jest jedną z tych książek na które nie zwróciłabym uwagi gdyby nie nowo powstała ekranizacja. 
Zapowiadająca historię wieloletniej przyjaźni potrafiącej przetrwać wszystko postanowiłam sięgnąć po książkę i dać jej szansę.

Pozostawiłam więc moją cudowną, inteligentną rodzinę, zanurzyłam się w ciepłej kąpieli i zaczęłam rozważać samobójstwo przez utopienie. Potem jednak przypomniałam sobie o resztkach ciasta czekoladowego w lodówce i wynurzyłam się, nabierając powietrza w płuca. Dla niektórych rzeczy warto żyć.

Rosie i Alex to przyjaciele od urodzenia. 
Razem przeżywali szkolną codzienność, pierwsze wzloty oraz upadki i pierwsze miłości oraz rozczarowania. 
Na rok przed ukończeniem szkoły Alex jest zmuszony wyprowadzić się z 
Dublina na studia w Bostonie, dzięki czemu rozdziela się ze swoją bratnią duszyczką.
Rosie, której marzeniem od dziecka było studiowanie czegoś związanego z hotelarstwem wie, że za rok znów się spotkają, gdy przyjdzie im studiować w jednym mieście. 
Jednak wszystkie jej plany giną pod gruzami, gdy po balu absolwentów dziewczyna zachodzi w niespodziewaną ciąże z chłopakiem, który ją zostawia. 
Jej życie zaczyna obracać się wokół nowo narodzonego dziecka oraz wokół nowo napotkanych problemów.
Alex w tym czasie spełnia marzenia o zostaniu lekarzem, nawiązuje nowe znajomości oraz romanse. 
Pomimo dzielącego ich dystansu zarówno w odległości fizycznej jak i w poziomie życia ich przyjaźń przetrwa i będzie świadkiem ich wieloletniej historii.


(...) Ty zasługujesz na dużo więcej - na kogoś, kto będzie Cię kochał w każdej sekundzie Twojego życia, kto będzie myślał o Tobie nieustannie, zastanawiając się, co w tej chwili robisz, gdzie jesteś, z kim jesteś i czy czujesz się dobrze. Potrzebujesz kogoś, kto pomoże ci spełniać marzenia i kto ochroni Cię przed tym, czego się obawiasz. Powinnaś mieć u swego boku kogoś, kto będzie traktował Cię z szacunkiem i kochał w Tobie wszystko, a zwłaszcza Twoje wady. Zasługujesz na życie z kimś, kto sprawi, że poczujesz się szczęśliwa, tak szczęśliwa, że wyrosną Ci skrzydła.
Co do samej książki jednym słowem oczarowała mnie, pomimo, że nienawidzę książek  w których nie ma dialogów.
Historia wydaje się być banalna, może i taka jest, ale jest również nietypowa oraz wciągająca od pierwszych stron, to zasługa bohaterów, których albo się kocha ale nienawidzi.
Dzięki temu, że widzimy wydarzenia  bohaterów z perspektywy listów, rozmów z czatu, e-maili znamy ich uczucia i możemy się w pełni wczuć w rolę Alexa czy Rosie.
Rzadko wzruszają mnie książki, ale ta jest inna.
Nie doprowadziła mnie do łez, ale sprawiła, że przez kilka godzin siedziałam otępiała i zastanawiałam się, a co gdyby ta książka potoczyła się inaczej?


To zabawne - jako dzieci wierzymy, że możemy zostać, kim chcemy, znaleźć się tam, gdzie zapragniemy, bez ograniczeń. Oczekujemy czegoś niezwykłego, wierzymy w magię. Potem dorastamy i mijają lata niewinności. W nasze życie wkrada się rzeczywistość i nagle zdajemy sobie sprawę, że nie możemy zostać tym, kim chcemy, i musimy się zadowolić czymś pośledniejszym.


Mam nadzieję, że recenzja wam się spodobała i dalej będziecie czytać naszego bloga. 
To do następnego razu ;)  ~Magda 

11 komentarzy:

  1. Czuję się zachęcona do przeczytania tej książki, ostatnio jednak ciężko ją dorwać w bibliotece :P Po "Jednym dniu" dam szansę tego typu literaturze :)
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ciebie do tego zachęciłyśmy! :) jak przeczytasz to daj znać czy Ci się spodobała
      ~chochliki

      Usuń
  2. Dzięki za odwiedziny i życzę powodzenia w prowadzeniu bloga. Jak to mówią, co dwie głowy to nie jedna.

    Pozdrawiam :)
    http://atociwynalazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie haha :D dziękujemy za miłe słowa :)
      ~chochliki

      Usuń
    2. Dziewczyny nominowałam Was do Liebster Blog Award. Szczegóły u mnie na blogu:
      http://atociwynalazek.blogspot.com/2015/10/lba.html

      Usuń
  3. Fajnie, że prowadzi bloga we dwie. Trzymam kciuki, kochane! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Pamiętaj, by w recenzjach nie używać spojlerów - to na prawdę bardzo ważne :) Poza tym już się nie czepiam ani nic, nie bój się ^^
    Z tego, co piszesz to książka by mi się spodobała, jednak trochę poczeka, ponieważ lista Must Have ma vipowską przepustkę ;)

    Pozdrawiam,
    Księgarz Cmentarny

    OdpowiedzUsuń
  5. Staram się, ale czasmi nie wychodzi z tymi spojlerami. Dziękuję za radę. Jeśli postanowisz sięgnąć po "Love, Rosie" to napisz czy Ci się podobała :)
    ~chochliki

    OdpowiedzUsuń
  6. Te spojlery zupełnie niepotrzebne... Ale na szczęście książkę czytałam i nie musiałam przed nimi uciekać. Kocham "Love, Rosie" <3 Film także. To jedna z nielicznych ekranizacji, które mi się podobają i kocham ją tak samo jak ksiązkę

    Zapraszam do siebie
    http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Serdecznie dziękujemy za komentarz :) Następnym razem postaram się pisać bez spojlerów haha
    ~chochliki

    OdpowiedzUsuń